Zastanówmy się co powoduje, że jakaś forma terapii, metoda pomaga, przynosi pożądany efekt a dlaczego często dzieje się tak, że pomimo tego że od wielu lat pracujemy nad sobą na różne sposoby, używamy różnych metod, terapii, warsztatów to jednak zmiany jak nie było tak nie ma….
Kiedy ten szeroko pojmowany „rozwój duchowy” jest prawdą a kiedy iluzją?
Zastanówmy się nad tym…
Możemy całe lata przeznaczać na pracę nad sobą, dotykać wielu form terapeutycznych i ciągle nie widzieć efektów.
Od czego to zależy?
Przede wszystkim od naszej gotowości na nowe decyzje, nowe postrzeganie świata wokół nas. Stajemy przed dylematami codziennie, każdego dnia życie stawia nas w sytuacjach gdzie musimy zdecydować czy staniemy za sobą, czy kolejny raz siebie zdradzimy, czy się wyrazimy czy nie?
Codziennie podejmujemy decyzję czy pójdziemy za swoim czuciem, za tym co nam podpowiada całe nasze ciało, czy za tym co wypada albo wydaje się w danej sytuacji logiczne?
Przez te decyzje, małe i duże, pozornie błahe i bardzo ważne to my decydujemy czy wprowadzamy czy nie wprowadzamy zmiany.
Świat wokół nas zawsze odbija wszystko to co domaga się uleczenia, doświadczenia czy odczucia. Nauczmy się patrzeć na nasze relacje rodzinne, partnerskie, biznesowe jak na nauczycieli w codziennym doświadczaniu, nauczycieli którzy swoją " rolą " przyczyniają się do naszego wzrostu i rozwoju.
Przechodzimy obecnie bardzo trudny czas globalnego oczyszczania, który jeszcze te relacje i związane z nimi emocje wzmacnia i często komplikuje, żeby paradoksalnie pomóc nam to oczyścić, uzdrowić. Bo już nie da się dłużej tego nie widzieć, oszukiwać siebie samego i udawać że wszystko jest dobrze. Tym bardziej potrzebujemy narzędzi, które pozwolą nam poradzić sobie w tym czasie. Które będą kołami ratunkowymi, żeby nas to wszystko nie przygniotło. Bo rozwój to wchodzenie na coraz wyższe poziomy świadomości, które przynoszą często jeszcze trudniejsze lekcje, relacje, sytuacje, zamiast oczekiwanej błogości i ciszy. Ale ta nauka pozwala widzieć szerzej, rozumieć więcej, oduczyć się oceny ludzi i sytuacji i samemu kreować spokój krok po kroku, dzień po dniu aż już nie będzie w nas niczego trudnego co musielibyśmy odbić wokół nas. Nie dostaniemy niczego czego nie mamy w sobie, to jedyny pewnik, więc zamiast tupać i obrażać się na los wokół nas, weźmy odpowiedzialność za siebie.
Nie jest ważne ILE CZASU TY NAD SOBĄ PRACUJESZ? Tylko czy pozwalasz wpuścić do Siebie, do swojego życia poznane narzędzia z tych prac terapeutycznych, bo sama terapia, warsztat to zawsze tylko POCZĄTEK, mały procent Twojej drogi, pokazanie możliwości, gdzie dalej Ty SAM wracasz do SWOJEGO ŻYCIA. Gdzie decydujesz czy pójdziesz starą, wydeptaną ścieżką, którą znasz na pamięć czy wybierzesz NOWE - często nieznane, niezręczne, nieprzewidywalne..
Wszyscy stajemy przed tymi decyzjami każdego dnia
Dlatego nie jest ważne pytanie Siebie ile czasu już nad sobą pracuję? Tylko czy biorę tę pracę na poważnie, w pełni świadomie, z pełną dojrzałością i odpowiedzialnością za siebie?
Tu się bardzo często okazuję, że my byśmy chcieli, żeby warsztat, terapia, metoda, żeby to ZA NAS załatwiło sprawę, to ZA NAS zrobiło robotę. Niestety nie… to jest początek, robotę musi zrobić każdy samodzielnie, każdego dnia w swoim życiu, podejmując takie czy inne decyzje, stając lub nie stając ZA SOBĄ.
Ten początek zawsze daje IMPULS, chodzi o to żeby dotknąć odpowiednie miejsce, on ma coś ukazać, uświadomić, ma Cię z czymś skonfrontować. A później idziesz do swojego życia i każdego dnia dostajesz dziesiątki sytuacji, dużych „sprawdzianów” i małych „kartkówek” mających sprawdzić czy to wszystko czego się dowiedziałeś to tylko TEORIA, czy praktyczne przełożenie na jakość Twojego życia.
A wielu z nas często woli pozostawać na to ślepi. Dalej szukać winnych, oceniać, oskarżać los, rodzinę, partnera, partnerkę…
A to MY i tylko MY jesteśmy odpowiedzialni za swoją zmianę i za to czy narzędzia, które dostajemy wprowadzamy w życie na poważnie…
To nasze niespełnienie, brak efektów pracy nad własnym rozwojem w moim odczuciu jest związane z takim często niestety propagowanym przekonaniem, że jak ja będę rozwijać się praktykować, wystarczająco często, wytrwale, używając różnych metod i technik to pewnego dnia przyjdzie taki moment wielkiego szczęścia, błogości. Nie będzie już żadnych trudnych emocji, tylko spokój i harmonia.
I znowu dlaczego pracuję nad sobą tyle lat, tracę czas i pieniądze a tego efektu nie ma… Nic się nie zmienia, wciąż napotykam na trudne sytuacje w moim życiu, po co to wszystko?
Takie roszczenie pojawia się coraz częściej i dotkliwiej…
Tylko widzicie.. rozwijamy się duchowo nie po to żeby przestać odczuwać emocje albo nie mieć kontaktu z tym co realne i rzeczywiste, z relacjami, ze związkami, z trudami, z wyzwaniami, nieraz nawet porażkami.
Rozwijamy się duchowo żeby dotrzeć do miejsca spokoju we własnym sercu, dotrzeć do miejsca w którym możemy pokłonić się pewnym historiom, pokłonić się pewnym doświadczeniom, żeby nasza komunikacja była jasna i klarowna, żeby przede wszystkim mieć taki ZESTAW NARZĘDZI, z których potrafimy skorzystać w każdej sytuacji w jakiej zostaniemy postawieni, bo już na tyle znamy siebie i umiemy dostrzec czego w danej chwile dla siebie potrzebujemy.
Nie chodzi o to żeby nas nic z przeszłości nie „haczyło”, bo to jest praktycznie niemożliwe, bo wychodzą kolejne poziomy, kolejne warstwy przeżytych doświadczeń.
Duchowość jest duchowością i świadomością moim zdaniem wtedy, kiedy mam nie oderwanie od życia tylko paradoksalnie właśnie kiedy mam dwie stopy stabilnie stojące na ziemi.
Kiedy:
POTRAFIĘ WYSTAĆ pomimo wszystko.
MAM W SOBIE MOC I ODWAGĘ.
MOGĘ SIĘ WYRAŻAĆ.
W pełni STANOWIĘ O SOBIE.
ROZPOZNAJĘ SIEBIE I SWOJE PRAGNIENIA, WIEM CZEGO CHCĘ I CZEGO NIE CHCĘ.
I czasami po wielu latach pracy nad sobą, na to wszystko co wydarzyło się w przeszłości można powiedzieć tylko: ZGADZAM SIĘ na to chociaż być może nigdy tej przeszłości swojej do końca nie uleczę.
ZGADZAM SIĘ na to, że być może nigdy nie poczuję w pełni ulgi w związku z np. z moim dzieciństwem i tak już jest. Ale poprzez wypracowywanie odpowiedniego, głębokiego spokoju, akceptacji, zrozumienia i popatrzenia na to, że był to etap mojego doświadczania, to z tego punktu ja jestem w stanie znaleźć w tej swojej przeszłości SIŁĘ.
Ale to nie zadzieje się z miejsca gdzie, szarpie się i próbuję z tego wyjść, wymazać to , kłócić się z tym co było - tylko poprzez głęboką pracę nad sobą i AKCEPTACJĘ – dopiero wtedy pojawia się ODPUSZCZENIE i SPOKÓJ.
Rozwijamy się by trudy, które przychodzą do naszego życia, nie były dla nas za ciężkie, żeby nie były ponad naszą miarę, żebyśmy byli w stanie przez nie przejść. Oraz żeby poprzez nasze zrozumienie i świadomość wszystkie otaczające nas osoby odegrały i zakończyły już role naszych nauczycieli i żebyśmy nie musieli się już nawzajem przeglądać w swoich trudnych lekcjach a w zamian mogli cieszyć się prawdziwymi, serdecznymi relacjami.
Tak więc ta duchowość i ta świadomość zawsze ma nas jeszcze bardziej STAWIAĆ DO ŻYCIA, a nie być usprawiedliwieniem dla tego, żeby sobie odlecieć do magicznej krainy harmonii i spokoju. Realna świadomość i realna duchowość, jakkolwiek to nie brzmi dziwnie. Tego nam wszystkim życzę.
Pięknego dnia
Comments